Plakat filmu "Dwa dni jedna noc".
Plakat filmu "Dwa dni jedna noc".
AgenTomasz AgenTomasz
362
BLOG

Szesnastu Gniewnych Ludzi - recenzja filmu "Dwa Dni Jedna Noc"

AgenTomasz AgenTomasz Kultura Obserwuj notkę 1

 

Pokolenie ludzi uważających, że pojęcie pracy sprowadza się do etatu, oraz że jest ono bardziej prawem niż elementem rynkowej gry, doczekało się pierwszego od dawna filmu tak otwarcie bazującego na tej tezie. Kluczowe elementy scenariusza, bohaterowie, punkty zwrotne i konflikt, powstały prawdopodobnie na spotkaniu związkowców, ustalono je solidarnie większością głosów, a autorzy filmu zostali tylko oddelegowani do poprawnej realizacji powierzonego zadania.

Już po przeczytaniu streszczenia na IMDB zadałem sobie pytanie, czy taki film w ogóle można zrobić na poważnie: Oto trzydziestoletnia kobieta wraca do pracy po urlopie, na który musiała się udać z przyczyn zdrowotnych, konkretnie po załamaniu nerwowym. Podczas nieobecności okazało się, że stanowisko jest zbędne, a pracownicy wolą część obowiązków dziewczyny przejąć na siebie, w zamian za dodatkowe pieniądze.

I tu pojawia się mały zgrzyt - element wyjątkowo perfidnie zainstalowany przez twórców filmu.

Okazuje się, że pracodawca doprowadził do głosowania. Dziewczyna może wrócić, o ile reszta personelu zagłosuje i pozbawi się w ten sposób bonusu w wysokości 1000 euro na osobę. Tu zaczyna się akcja, która nie pozwala widzowi zastanowić się nad słabością wyjściowego założenia. Bo czy tego typu założenie ma jakikolwiek sens ?

Czy sądzicie, że pracodawca, którego firma nie potrzebuje większej ilości pracowników postawiłby taki warunek pracownikom ? Możliwe. O ile reprezentacja tych pracowników by z takim wnioskiem wystąpiła.

"Chcecie przywrócenia do pracy pani X ? - odpowiedziałby -  OK. Negocjujmy."

No ale to jest prawda czasu, nie ekranu. Na ekranie postawiono sprawę jasno. Głosowanie się odbędzie mimo iż 90% ekipy już swoje zdanie określiło. Wybierają bonus.

Naiwność punktu wyjścia jest przykryta kompulsywną grą na emocjach, istnym szantażu emocjonalnym. Bohaterka jest wypchnięta na drogę poniżania się przed kilkunastoma współpracownikami. Nachodzi ich domy w weekend poprzedzający głosowanie.

Ledwo żywa i nie do końca panująca nad swym zachowaniem błaga swoich kolegów o to, by zrezygnowali z bonusu, tylko po to by ona mogła pozostać na etacie. Ale ci koledzy też mają rodziny, pozaciągane kredyty, dzieci w kołyskach, zepsute samochody i dziury w dachu. Nie w smak im rezygnacja z bonusu na rzecz zbędnego stanowiska pracy.

Ilu współpracowników uda się przekonać przed poniedziałkowym świtem? Czy dziewczyna do tego czasu nie rozleci się psychicznie? Co tak naprawdę robiła przed urlopem, co doprowadziło do załamania i czy problemy te nie mają przełożenia na jej i innych bezpieczeństwo w firmie - to wszystko okazuje się mało ważne. Twórcom filmu chodziło o prostą przypowieść: oto doprowadzona na skraj wytrzymałości młoda kobieta, musi skamleć o nisko-płatną pracę.

Szesnastu Gniewnych Ludzi - recenzja filmu "Dwa Dni Jedna Noc"

"Patrzcie towarzysze, jak podły pracodawca konfliktuje ją ze współpracownikami i pozbawia godności."

Towarzysze widzą i doceniają prawdę ekranu . W komentarzach na portalach dla fanów kina mamy do czynienia albo z widzami, których film zwyczajnie znudził, albo z tymi, których rewolucyjnie natchnął. I ta druga grupa znudzenie u tych pierwszych tłumaczy w sposób, w jaki czyniła to od czasów rewolucji październikowej. Otóż jeśli film cię proletariacko nie zachwycił, znaczy się przesiąkłeś neoliberalną propagandą indywidualizmu i alegorii o potrzebie empatii, solidarności i wspólnoty nie rozumiesz. Boś ćwok. Neoliberalny.

Empatia.

Pomyślmy więc o jakiej empatii, solidarności i wspólnocie mówi film. Empatia została tu wykorzystana co najwyżej instrumentalnie. Nikt nie czuje się komfortowo śledząc poczynania bohaterki. Ciężar jej sytuacji jest zrozumiały, choć wciąż, nie jest ona gorsza od niektórych współpracowników. Moc ekranu została tutaj użyta by postawić widza w sytuacji szantażu :

Jeśli nie stoisz za dziewczyną, jesteś chciwcem pozbawionym współczucia.

Czy zatem współczucie ma doprowadzić nas do wyboru najprostszego postulatu w rodzaju "Zakażmy zwalniać z pracy" ?

Solidarność ?

W filmie widzimy pewną kliszę. Nasza bohaterka odwiedza kolejnego kolegę i jeśli jest on dla niej miły, znaczy się jest solidarny i zagłosuje za tym by zamiast bonusu wrócił etat dziewczyny. (Ciekawe dlaczego od razu tak nie głosował ?) Jeśli jest mało sympatyczny i zasłania się własnymi potrzebami, znaczy się solidarny nie jest i głosu nie zmieni.

Wspólnota wreszcie.

Oto o pieniądzach zarobionych ciężką pracą po godzinach nie będziesz decydował ty sam. Zrobi to głosujący "kolektyw", wspólnota osób, których opinie zainteresowany wynikiem głosowania będzie mógł emocjonalnie kształtować. To już nie są owoce twojej pracy, tak samo jak praca nie jest już twoja. Zostanie ona uspołeczniona, zsocjalizowana, zdemokratyzowana... odrynkowiona.

Solidarna i empatyczna wspólnota zastąpi neoliberalny model wyzysku. Rynek popytu i podaży, zastąpimy licytacją potrzeb. Skoro etat należy się każdemu, nie możemy brać pod uwagę zasług i talentów. Nie można wszak dyskryminować niezdolnych i nieambitnych. Większą wypłatę dostanie ten, czyja sytuacja materialna prędzej doprowadza do łez. I kiedy nic już nie będzie wzruszać, gdy nikt już nie będzie bardziej potrzebujący od sąsiada, wtedy osiągniemy tak wielce upragnioną równość.

I o taką właśnie równość walczy film "Dwa Dni i Jedna Noc", nawet jeśli o tym nie wie.

Tomasz Agencki

agentomasz.pl



AgenTomasz
O mnie AgenTomasz

Generalnie cotygodniowy, ale miewam wyjątki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura